czwartek, 17 lipca 2014

SN odroczył podjęcie uchwały ws przedawnienia czesnego - na czas nieokreślony i pod warunkiem

Dziś na wokandzie Sądu Najwyższego odbyło się sześć spraw związanych z zapytaniami prawnymi dotyczącymi terminu przedawnienia roszczenia uczelni wyższych o zapłatę czesnego. 

Część rozpraw dotyczyło stanów faktycznych pod rządami ustawy z 1990r., a część pod rządami ustawy z 2005r. 

Nie mniej jednak Sąd Najwyższy postanowił odroczyć podjęcie uchwały ze względu na szykującą się zmianę ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. 

Otóż w dniu 11.07.2014r. Sejm w III czytaniu uchwalił ustawę zmieniającą ustawę Psw, który to projekt będzie obecnie rozpoznawany przez Senat. Przed nami więc jeszcze Senat, być może poprawki projektu, następnie podpis Prezydenta, jeżeli oczywiście nie zgłosi on zapytania do Trybunału Konstytucyjnego o konstytucyjność tych przepisów. 

Planowo ustawa ma wejść w życie w dniu 01.10.2014r.

Ustawa ta niesie zupełnie nowe rozwiązania, a więc kreuje nowy stan prawny, który dotyka materii umów o warunkach odpłatności za studia. 

Dodaje się zupełnie nowy przepis art. 160a, który w ustępie 7 brzmi następująco:

"Roszczenia wynikające z umowy przedawniają się z upływem trzech lat.”

Wszystko byłoby jasne, gdyby niejasny i bardzo kontrowersyjny przepis przejściowy noweli, mianowicie art. 32, zgodnie z którym:

"Do umów w sprawie warunków odpłatności za studia lub usługi edukacyjne, o których mowa w art. 99 ust. 1 ustawy, o której mowa w art. 1, zawartych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy stosuje się przepis art. 160a ust. 7 ustawy, o której mowa w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą".


Tok prac legislacyjnych zaobserwujemy tutaj:


Sąd Najwyższy w związku z takim kształtem przepisu intertemporalnego odroczył podjęcie uchwały w sprawie rozstrzygnięcia o terminie przedawnienia roszczeń za czesne. 

Sędzia Gudowski argumentował to ważkością problemu i ogromnym znaczeniem społecznym

Pozostaje zadać sobie pytanie, czy Sąd Najwyższy będzie zmierzał do zastosowania argumentu "ze zmiany prawa", choć pewnie nie, skoro przepis przejściowy "rozwiąże ów problem". Może się okazać, że SN umorzy postępowanie, gdyż w dacie orzekania (gdy nowela wejdzie w życie) zagadnienie prawne już nie będzie istniało i nie będzie konieczności dokonać tego rodzaju wykładni. 

Gdyby nie ów nieszczęsny przepis przejściowy wówczas SN zmuszony byłby rozstrzygnąć zagadnienie prawne na gruncie przepisów obowiązujących w dacie trwania stosunków prawnych między studentami, a uczelniami na kanwie stanów faktycznych, z których wynikły zapytania prawne. Nic nie pomogłaby z pewnością wykładnia w duchu nowych przepisów, skoro nie mamy do czynienia z przepisami jedynie uściślającymi, lecz przepisami stanowiącymi istotne novum, a więc kształtującymi zupełnie odmienny reżim normatywny. W takiej sytuacji argument ze zmiany przepisów byłby wykluczony. 

Sędzia Gudowski słusznie zauważył, że okazać się może, iż ów przepis przejściowy będzie w konsekwencji uznany za niekonstytucyjny, jako godzący w zasadę równości, jak i zasadę ochrony praw nabytych. 

Podkreślić należy, że przepis ten ma charakter retrospektywny, jednakże jest tak niefortunnie sformułowany, że zupełnie godzi w zasadę restryktywnego stosowania retroakcji. Rzecz w tym, że przepis ów nie określa limitu, granicy owej retroaktywności. Nie wiadomo więc jakie stosunki prawne zmiana ta ma obejmować. Czy rzeczywiście ustawodawcy (racjonalnemu) chodzi o to, aby wszystkie roszczenia z umów o warunkach odpłatności za studia przedawniały się z upływem lat 3, począwszy od dnia 01.09.2005r., kiedy to weszła w życie ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym?

Tak niefortunny przepis powoduje rażące naruszenie zasady równości, zasady pewności prawa i zasady ochrony praw nabytych. 

Przykład:
Obecnie część Sądów Okręgowych przyjmuje, że roszczenia te przedawniają się z upływem lat 10, a więc setki byłych żaków, którzy umowę zawarli 01.09.2005r., przegrało procesy, w których Sąd potwierdził, iż roszczenia uczelni nie są przedawnione. 
A część żaków, którzy umowę zawarli także 01.09.2005r., a których sprawy nadal się toczą uzyskają ochronę prawną dzięki przepisowi przejściowemu o charakterze retroaktywnym. 

I ten pierwszy zarzeknie się, że jest to rażąco niesprawiedliwe, skoro nie mogę wzruszyć prawomocnego wyroku, skoro nie przysługuje mi skarga o wznowienie postępowania. 

Owszem, inaczej byłoby, gdyby Trybunał Konstytucyjny orzekł wyrokiem zakresowym (a więc interpretacyjnym), że przepis art. 118 kc w zakresie w jakim przewiduje 10 letni termin przedawnienia roszczeń o zapłatę czesnego jest sprzeczny z Konstytucją ponieważ .... Wówczas takiemu studentowi, który przegrał sprawę przysługiwałaby skarga o wznowienie postępowania wskutek derogacji przepisu (czy raczej jego wykładni w tym przypadku).

A przecież znany jest toczący się od lat spór SN i TK o uprawnienia TK do wydawania wyroków zakresowych, a więc o to kto ma legitymację do interpretacji prawa.

Jednakże dziś SN dał do zrozumienia, że rozstrzygnięcie ww. zagadnienia prawnego pozostawia Trybunałowi, który być może kiedyś orzeknie niekonstytucyjność rzeczonego przepisu intertemporalnego. Spowoduje to znów konieczność rozstrzygnięcia zagadnienia prawnego o termin przedawnienia roszczeń za studia. 

Swoją drogą nie powinno się legitymować takiej sytuacji, w której uzależnia się rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego, mającego podstawę w stosunku prawnym zaszłym (np. 2005r.) od zdarzenia przyszłego, niepewnego, tj. tego, czy ww. nowela wejdzie w życie, a załóżmy, że nastąpi to w 2015r.

Spowoduje to tak absurdalne rozwiązanie, w którym do oceny stosunku prawnego zakończonego w 2005r. będzie się stosowało przepisy, które weszły w życie 10 lat później, tj. w 2015r. (przykładowo).

Z czasów studenckich nasuwa mi się następująca oto paremia:
Nova constitutio futuris forman imponere debet, non praeteritis, co oznacza, że nowa ustawa powinna regulować przyszłość, a nie przeszłość.

Sąd Najwyższy również ją potwierdził, choćby w wyroku z dnia 22.10.1992r. w sprawie II ARN 50/92, w którym Sąd stwierdził, że:
W razie wątpliwości co do czasu obowiązywania ustawy należy przyjąć, że każdy przepis normuje przyszłość, a nie przeszłość.

Mając na uwadze dzisiejsze posiedzenia przed SN Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów RP, który to wystąpił z inicjatywą zmian w przedmiotowej ustawie, stwierdził, iż "jest ona kompromisowa i rozsądna".
Trudno jednak się z tym zgodzić, skoro nowela w tym kształcie doprowadzi do rażącego zróżnicowania praw byłych żaków. 

Sędzia Gudowski podkreślił, że podjęcie uchwały w chwili obecnej zrodziłoby wiele problemów natury prawnej, także na przyszłość. Jednak nie da się nie zauważyć, iż te problemy będą wzmożone, gdy SN "zaaprobuje" tę nowelę. Można by się zastanawiać (skoro sam SN dostrzega potencjalne niebezpieczeństwo niekonstytucyjności przepisu przejściowego), czy gdyby dziś podjął uchwałę, zgodnie z którą termin przedawnienia tych roszczeń wynosi lat 10, to czy nie zmusiłoby to obecnie Senatu do zastanowienia się nad kształtem owej noweli, aby odjąć później pracy TK. 

Dzisiejsze posiedzenia były również ciekawe z proceduralnego punktu widzenia. 

Mianowicie punktem wyjścia dla wystąpienia przez Sąd odwoławczy z zapytaniem prawnym do SN jest przepis art. 390 kpc, a więc przepis zawarty w części dotyczącej apelacji. 

Sąd Najwyższy jednak nie rozstrzyga zagadnienia ani wyrokiem, ani postanowieniem, lecz uchwałą. 

Piszę o tym w kontekście okresu, na jaki możliwe jest odroczenie ogłoszenia wyroku w kpc. Otóż zgodnie z art. 326 par. 1 kpc w sprawie zawiłej sąd może odroczyć ogłoszenie wyroku tylko jeden raz na czas do dwóch tygodni.

Kpc zawiera przepisy, zgodnie z którymi do postanowień stosuje się odpowiednio przepisy o wyrokach (361 kpc), nie zawierają zaś przepisu, wedle którego takie same zasady należy stosować do uchwał. Możliwość podejmowania tychże zastrzeżona jest wyłącznie dla Sądu Najwyższego, co wynika bezpośrednio z ustawy o Sądzie Najwyższym. Przepisy tej ustawy, w części procesowej, nie przewidują szczególnych kryteriów i reżimu prawnego dla uchwał Sądu Najwyższego. Można więc postawić sobie pytanie, cóż to jest za orzeczenie?

Przepisy o zagadnieniu prawnym przy rozpoznawaniu apelacji zawarte są w części dotyczącej właśnie apelacji, z tego można by próbować wywodzić, że Sąd Najwyższy działa tu niejako jako organ wymiaru sprawiedliwości w postępowaniu apelacyjnym. (taki quasi uczestnik). 

Ale czy w związku z tym do uchwał SN można per analogiam stosować przepisy dotyczące wyroków, w związku z tym, iż rola SN wpisana jest tu w postępowanie odwoławcze?

Być może powinno zgłosić postulat de lege ferenda, wedle którego zasadnym byłoby dodanie do art. 390 paragrafu 3. stwierdzającego, że do uchwał SN w sprawie rozstrzygnięcia zagadnienia prawnego stosuje się odpowiednio przepisy o wyrokach. Obecnie bowiem zdaje się, że mamy lukę w prawie, a SN drogą utartego zwyczaju odroczył dziś podjęcie uchwały na czas nieokreślony z zastrzeżeniem warunku. 

Pozostaje nam tylko oczekiwać na finał tychże spraw i z niecierpliwością czekam na rozstrzygnięcie problematycznego zagadnienia prawnego. Z drugiej strony liczę na to, że Sejm RP zreflektuje się w czas i usunie z projektu ustawy kontrowersyjny przepis przejściowy, którego stosowanie narobi więcej szkód, niż pożytku. 

Jeżeli zaś chodzi o wrażenia, to przyznać trzeba, iż atmosfera w SN przepełniona jest wiedzą prawniczą, podniosłością, Sędziowie są bardzo mili, budują swój niezaprzeczalny autorytet nie tylko stanowiskiem i wiedzą, ale także formowaniem przyjemnej i przyjaznej dla stron atmosfery, skupiając się na problemie prawnym, a nie osobistym stosunku do stron postępowania. Śmiało można przyznać, iż dziś odbyły się najprzyjemniejsze rozprawy, w których miałem sposobność w pewien sposób uczestniczyć. 

Obecny zaś na sali redaktor Marek Domagalski, wyjątkowo wnikliwy dziennikarz, zdążył już dziś zreferować ze swojego punktu widzenia dzisiejsze rozprawy: